Jestem tatą! – moje pierwsze doświadczenia z ojcostwa.

Niebawem mija ósmy miesiąc odkąd spełniam się w nowej roli życiowej. Bycie ojcem, tatą (chyba nie lubię być tatusiem – śmiech) jest intrygujące dlatego chciałbym podzielić się z wami moim niedużym lecz istotnym doświadczeniem. 

Mój indywidualny egzemplarz.

Przez cały okres naszej ciąży (tak, uważam, że psychicznie ten stan rozlewa się na dwie osoby, dotyczy zarówno kobiety jak i mężczyzny) słyszałem wiele informacji dotyczących posiadania dziecka; co ciekawe – tak różnych od siebie, a czasami wręcz zaprzeczających sobie. Dobre rady i sugestie najczęściej słyszałem od znajomych, którzy również byli na początku swojej rodzicielskiej drogi, a więc słowa z pierwszej linii frontu. Czy się sprawdziło? Wiecie… każde dziecko jest inne, zresztą nie tylko dziecko a również ojciec, matka i ich podejście, oczekiwania, wyobrażenia. Część rad była trafna, część zbyt łagodnie lub traumatyczne przekazana. Niestety, bądź stety życie to nie IKEA i każdy trafia na swój własny egzemplarz małego człowiecza wraz z instrukcją obsługi, którą musi napisać osobiście – gdyż nie ma tej jednej, jedynej. A muszę nadmienić, że mój produkt jest wyjątkowy. 

Miałem sporo wątpliwości czy sobie poradzę w roli ojca. Czy sprostam takim czynnościom jak przebieranie, mycie, noszenie? I co najważniejsze, czy nie zrobię mu krzywdy? Nie ma dnia bym czegoś nie upuścił, potrącił nogą czy ręką… a tu pojawi się takie małe stworzenie! Byliśmy z Moniką na zajęciach w szkole rodzenia. Jednak lalka, na której uczyłem się podstawowej obsługi dziecka, nie odda nawet w kilku procentach tego jak zachowuje się mały człowiek.

Wyśpij się… 

Jedną z pierwszych, dobrych rad jakie usłyszałem było „wyśpij się dopóki jeszcze możesz”. 

Niestety wyspać na zapas się nie da a mój syn tak jak był aktywny w brzuchu tak aktywny jest teraz. Nie wiem jak inne egzemplarze funkcjonują, ale obecnie tylko sobie marzę o przespanych, pełnych 9 godzinach, do których kiedyś byłem przyzwyczajony.  Musiałem dosyć szybko przywyknąć i nauczyć się nowej rzeczywistości (chociaż do dzisiaj mam z tym delikatny problem). 

Moja perspektywa i tak jest całkiem wygodna, gdyż noc przesypiam z pojedynczymi wyjątkami. Nocne pomaganie odbywa się w momencie gdy Monika budzi mnie wzrokiem potępienia a wstaję, gdy syn stwierdzi, że pora na leżakowanie właśnie się skończyła. Czasami jest to godzina szósta czasami siódma, a wyjątkiem ósma. Oj… i piąta się zdarzała! Zdecydowanie gorzej ma Monika, gdyż w nocy Mojko wymaga większej atencji i czułości.

Ojciec nie istnieje przez pierwsze… 

„Przez pierwsze trzy miesiące dziecko zdecydowanie potrzebuje bardziej matki. Ojciec jest na drugim miejscu a czasami nie ma go w ogóle.” To kolejna informacja, którą otrzymałem. Brzmiało brutalnie, jednak ziarno prawdy w tym stwierdzeniu znajduję. Pierwsze trzy miesiące życia to adaptacja dziecka ze światem, taki czwarty trymestr… jego życie kręci się w kółko. Spanie, jedzenie, wydalanie. W momencie, w którym nasz syn tego nie robił staraliśmy się urozmaicać „wolne” chwile. Jednak, nie oszukujmy się. W tym okresie nie ma wielkiej interakcji, zwłaszcza między dzieckiem a ojcem. Co ważne drodzy Panowie. Ojciec w tym okresie jest potrzebny, napisałbym nawet, że niezbędny. Ojciec? Hmm… może bardziej mężczyzna. Mężczyzna dla swojej kobiety. To ona potrzebuje oddechu, odrobiny relaksu, gorącej kawy, ciepłego posiłku… czy najważniejsze – snu!   

Rozmowy na temat świata zaczęły się po trzecim miesiącu…

…a po mniej więcej 3 miesiącu, rozpoczął się najlepszy jak dotąd okres ojcostwa. Widzę jak mój chłopak każdego dnia staje się mądrzejszy, uczy się codziennie nowych rzeczy i odkrywa świat, jeszcze ten piękny. To niesamowite jak dzieci szybko się rozwijają. Po powrocie z pracy, nie ma nic lepszego niż uśmiech Mojka. Made my day.  

Do góry nogami. 

Na pewno nie tylko ja, ale każdy z nas słyszał chociaż raz w swoim życiu, że jak urodzi się dziecko, świat wywraca się do góry nogami. Zmiany zachodzą, ale czy aż tak, by wywróciły nasze dotychczasowe życie? Wiele zależy od tego jak do tej pory żyli rodzice. Ich lifestyle, na pewno będzie mniej spontaniczny. Wszystkie wyjścia i spacery będą bardziej przemyślane i dostosowane do zegara biologicznego dziecka. Nawet najbardziej zorganizowany plan dnia nie uchroni nas od afer i zaskakujących sytuacji podczas opieki nad potomkiem. Do tej pory spontanicznie wychodziliśmy na krakowski rynek, na spacer między starymi uliczkami Kazimierza. Dzisiaj? Też to robimy lecz rzadziej. Zdarza się, że zabieramy Mojka i zwiedzamy. Lecz z tyłu głowy wiemy, że może ta wyprawa skończyć się płaczem a czasami wielkim plackiem kupy. Po tylu miesiącach podchodzimy do tego z dystansem i uśmiechem na twarzy. Jednak pierwsze wyjście do sklepu zapamiętam długo… nie pytajcie. Brak dostępu do mleka może naprawdę rozzłościć młodego gniewnego. 

Życie do góry nogami wywróci się u egoistów. To oni najbardziej odczują zmiany, które wprowadzi młody człowiek. Musze przyznać, że ja do tej grupy odrobinę należę. Początkowo uderzyłem w swój egoizm żeniąc się. Następnie Mojko sprawił, że mój świat wartości jest inny, jest The Special One.

Co z tym mlekiem? Pokoje dla rodziców?

Mojko od początku karmiony jest piersią i bardzo cieszę się z tego faktu. Niestety już z doświadczenia wiem, że nie każde miejsce przystosowane jest do tego, by móc bez stresu obejść się z małym człowiekiem. Czasami spotykam się z pięknymi pokojami dla rodziców, z fotelem do karmienia (a to jest wbrew pozorom ważny element – kto je tam gdzie sra?), a czasami jest prowizoryczny przewijak, rzadko ale bywa i tak, że nie ma żadnego pomieszczenia. Karmienie w miejscu publicznym nie powoduje mojego zniesmaczenia dopóki nie robi się tego w mało kulturalny sposób. Podobne zdanie ma moja żona, dlatego czuję się pewnie „wypowiadając” tę kwestię. Można karmić subtelnie z pieluszką, kocykiem. Oboje źle reagujemy gdy matka karmiąca wyrzuca pierś w stronę całego świata, próbując udowodnić tym jakąś siłę, której naprawdę nie trzeba udowadniać.   

Związek i przetrwanie.

Każdy nowy etap życia z drugim człowiekiem jest w pewnym sensie egzaminem dla związku. Zaręczyny, wspólne mieszkanie, małżeństwo… pokazują nam czy pasujemy do siebie i czy potrafimy stworzyć związek na dobre i na złe. Jednak ostatecznym egzaminem są narodziny dziecka. Do tej pory mogliśmy sobie pozwolić na awantury, włoskie wymiany zdań, fochy. Dzisiaj kiedy dopada nas zmęczenie nie ma czasu na powyższe. Jest człowiek, którym musimy się zająć. Jest człowiek, któremu chcemy stworzyć dom, przepełniony miłością, wdzięcznością i radością.  

Join the discussion

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *