Telewizja to przeszłość! – Jak stworzyć własne kino?

W latach dziewięćdziesiątych żyłem beztrosko a dzieciństwo wspominam zawsze z wielkim uśmiechem na twarzy. W Polsce był to okres ogromnych zmian polityczno-społeczno-ekonomicznych. Nadeszła wolność a wraz z nią porzucono kajdany komunizmu. Otwarte granice przynosiły powiew zachodniego powietrza, ludzką ciekawość i chęć łyknięcia nowych kultur. A wraz z tym wszystkim pojawiło się dobro w postaci kolorowego telewizora. 

Tsubasa biegał po Rubinie – pierwsze doświadczenia z TV.

Pamiętam, jak dziś, radzieckie pudła na metalowej nóżce, które po włączeniu musiały się przez pewien czas rozgrzać aby wyświetlić obraz. Nie było pilotów, a kanały przełączało się ręcznie, za pomocą przycisków przymocowanych obok ekranu. Stare i duże, ale już kolorowe. Rubiny – tak pamiętam moją przygodę z pierwszymi telewizorami. To na nich oglądałem, z wypiekami na twarzy, serię Capitan Hawk. Nie trwało to długo, ale mam wrażenie, że kiedy opowiem tę historię mojemu synowi… ach, nawet nie chcę myśleć, w którym punkcie, na osi czasu mnie postawi.   

A gdy w domu pojawił się kolorowy Panasonic (zdecydowanie mniejszy lecz nadal spory jak na ówczesne czasy)… tata dokupił do niego magnetowid oraz kamerę. Zaopatrzeni w taki zestaw mogliśmy wspólnie nagrywać i zapisywać rodzinne wspomnienia na kasetach video. Co najciekawsze wspomniany telewizor mimo kilku usterek i prawie 30 lat dopiero w ubiegłym roku wylądował na śmietniku. W pewnym etapie mojego życia telewizor był na tyle istotnym przedmiotem, że stał się nieodzownym elementem mojego przygotowania do snu.

Zmiany, zmiany, zmiany…

Dzisiaj telewizor spowszedniał. Występuje prawie w każdym domu, jednocześnie uzależniając od siebie. Role się odwróciły – kiedyś było się kimś posiadając szklany ekran, dzisiaj bez niego człowiek jest intrygujący. Nie oceniam czy warto oglądać telewizję czy nie, gdyż w dużej mierze znaczenie ma jakość wyświetlanego materiału. Przez wiele lat towarzyszył mi telewizor marki Thomson. Przeprowadzka do nowego M zdefiniowała moje potrzeby. Stary „przyjaciel” pozostał w pudle, gdyż wymarzyłem sobie domowe kino. 

Decyzja o zakupie projektora została podjęta na etapie wykańczania mieszkania. Wiedzieliśmy, w którym miejscu ma powstać dodatkowe gniazdko oraz która ściana powinna pozostać biała. Remont trwał a ja z każdym dniem uświadamiałem sobie jak zbędnym urządzeniem jest telewizor. Doceniam ten czas. Pustkę odczuwałem jedynie w momencie, w którym leciał istotny mecz bądź chcieliśmy obejrzeć film lub serial.  

Stojąc przed wyborem projektora byłem zielony a wiedzę zdobywałem przede wszystkim z Internetu. Cechą priorytetową miała być wszechstronność. Zależało mi na dobrym obrazie zarówno w dzień jak i w nocy, nie tracąc przy tym na jakości. Obejrzałem sporo recenzji, przeczytałem jeszcze więcej opinii i stałem się biegłym w dziedzinie projektorów. Kontrasty, matryce, rozdzielczości, jasności… parametry laikowi nie mówią nic. Przyjąłem strategię „3 razy Z”. Wybrałem odpowiedni model i szczerze, o większości danych zapomniałem. 

Epson = jakość.

Zastanawiałem się nad kilkoma modelami. Mój wybór padł na markę Epson EH-TW5650. Spełnia on wszystkie moje wymagania. Nawet w bardzo słoneczne dni, w salonie bez dodatkowego zaciemnienia, jestem w stanie obejrzeć mecz tenisowy Australian Open. Podczas lockdownu, wieczorową porą, czułem się jak na randce, w kinie. Na pewno takiego sprzętu jest mniej niż telewizorów, ale każdy znajdzie coś dla siebie. Również w kwestii ceny. Wybrałem średnią półkę cenową. Wskutek czego cieszę się obrazem w ciągu dnia, lecz nie posiadam rozdzielczości 4K. Opcja druga okazała się dużo droższa w tamtym momencie. Podejrzewam, że dzisiaj, rok od zakupu ceny zmieniły się diametralnie. 

Nie inwestowałem w dodatki, gdyż obraz wyświetlany na białej ścianie odpowiada moim potrzebom. A nie oszukujmy się… ekran zaprojektowany ze smakiem to jeszcze nisza. Wracając do parametrów. Bez problemu jestem w stanie wyświetlić obraz o przekątnej 100 cali. W salonie 30 metrowym jest to wynik bardzo dobry. Wbudowany głośnik daje radę (bez problemu można zabrać w podróż), chociaż preferuję w tym wypadku dodatkowe nagłośnienie. Epson posiada również wbudowane Wi-Fi, które czasami zawodzi (głównie podczas wyświetlania bardziej dynamicznych form) nawet przy dobrym połączeniu internetowym. Najczęściej korzystam z kabla HDMI. Dodatkowo posiadając specjalne okulary można obejrzeć obraz w formacie 3D. 

Codzienność z projektorem.

Zapewne jesteście ciekawi jak to wygląda w praktyce? Włączanie lub wyłączanie sprzętu odbywa się za pomocą pilota. Chcąc wyświetlić dany obraz potrzebujemy organu zewnętrznego tj.: komputer, laptop, telefon lub tablet. Projektor jest prosty w obsłudze, mimo wielu funkcji, które musimy ustawić wyjmując go z pudełka. Możliwość regulacji kąta ustawienia obiektywu oraz geometrii obrazu pozwala na ulokowanie projektora praktycznie w każdym miejscu pokoju na każdej wysokości. Dzisiaj, korzystam zaledwie z 4 programów ułatwiających ustawienie barwy wyświetlającego obrazu do jasności otoczenia. I przekonałem się, że telewizja internetowa to złoto, zwłaszcza dla osób, które nie lubią długoterminowych umów. 

Podsumowanie

Projektor jest dobrym rozwiązaniem dla osób, które chcą ograniczyć ilość godzin spędzonych przed ekranem telewizora bądź nie potrzebują go w ogóle. Cena sprzętu umożliwia spełnienie marzeń o obrazie „na całą ścianę”. A jedną z większych zalet jest ta zdrowotna, gdyż wyświetlany obraz posiada mniej światła niebieskiego, z którymi mamy styczność w TV, telefonach czy komputerach. A rozmiar? W tym wypadku ma znaczenie. Mecz wyświetlany na całej ścianie? Rewelacja!   

Join the discussion

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *